9 stycznia 2017

Rozdział 6

Wysadził ją przecznicę od stacji benzynowej, czyli tam gdzie sobie życzyła. Nie wnikał w żadne szczegóły. Nie pytał dokąd się naprawdę wybiera, z kim zamierza się spotkać. Tak, był policjantem i dodatkowo jej sąsiadem tylko co z tego? Czy to dawało mu jakieś prawa by bezpodstawnie wypytywać dziewczynę o jej prywatne sprawy? Poza tym co go to obchodziło? Raczej nie wyglądała na kogoś, kto szedł wdać się w złe towarzystwo albo skoczyć z mostu – ewentualnie w jej przypadku mógłby to być wysoki budynek, bo Christopher nie przypominał sobie by znajdował się jakiś most w promieniu co najmniej dziesięciu kilometrów.
Nie, wcale o niej nie rozmyślał przez godziny swojej służby. Jeśli chciało się pracować w takim zawodzie, należało przede wszystkim umieć oddzielić pracę od swojego życia prywatnego. Problemy osobiste nie mogły być z tobą podczas wypełniania obowiązków policjanta. To oczywiste, że jeśli coś zaprząta ci głowę i będziesz musiał wyjechać na akcje, nie będziesz w pełni skoncentrowany, będziesz się rozpraszał, a dodatkowo mogą pojawić się chwile wahania. A powszechnie wiadomo, że nawet sekunda niepewności może znaczyć dużo. Nie zawsze było to łatwo wykonać, ale jak się mówi – wystarczy chcieć.
Naturalnie kilka razy w jego głowie pojawiła się przelotna myśl na temat dziewczyny, ale to nie było nic szczególnego. Chyba każdy lubił pomyśleć o czymś mało poważnym, by choć na moment oderwać się od swojego życia i swoich problemów. Przeważnie dlatego też ludzie wtrącali się w życie innych. Bo tak było łatwiej. Zajmować się czyjąś sprawą, a nie swoją. Mniejsze zmartwienie i konsekwencje nie zawsze nas dosięgną. Tak samo jak łatwo jest doradzać innym, tak samemu nie zawsze potrafimy sobie radzić z własnymi problemami.
Dzień w pracy przebiegł Christopherowi raczej spokojnie. Po uzupełnieniu wszystkich potrzebnych dokumentów, wraz ze swoim partnerem, Rayem Hunterem pojechali patrolować ulice Seattle, na których było wyjątkowo bezkonfliktowo. Nie złapali nawet nastolatka na piciu alkoholu w parku czy awanturującego się bezdomnego. Otrzymali jedynie dwa wezwania na interwencję. Pierwsze było do wypadku, albo raczej kolizji, gdzie dwoje kierowców nie mogło się porozumieć. A dokładniej – dwie kobiety. Jedna z drugą upierały się, że to nie jest ich wina. Ostatecznie po zbadaniu okoliczności, Christopher i Ray obu paniom wręczyli mandaty, po czym obie zadały to samo pytanie: Ale za co? Znalazłszy się w radiowozie, partner Carrawaya doszedł do wniosku, że tylko z kobietami są takie problemy.
Drugie zgłoszenie otrzymali od młodej dziewczyny, dodatkowo studentki, do której wdarł się były chłopak i robił jej awantury. Dojechali na miejsce i jak się okazało, chłopak był w sztok pijany i już z klatki schodowej dało się słyszeć jak wyzywa swoją byłą dziewczynę od kurw i dziwek, stojąc pod jej drzwiami. Zaczął się stawiać, gdy Hunter prosił go o podanie dowodu tożsamości, więc mieli lepszy powód by zakuć go w kajdanki i zabrać na dołek.
Jak dla Christophera, to był nudny dzień, ale pomimo tego podczas godzin służby podchodził do swojej pracy całkiem poważnie.
Ray Hunter od ośmiu bądź dziewięciu lat służył w policji i gdy Christopher zaczynał pracę jako funkcjonariusz, posiadał stopień aspiranta sztabowego. Ray był czterdziestoletnim mężem Megan, a także ojcem dwójki pięcioletnich bliźniaków – Brada i Jasona. Carraway znał swojego partnera zbyt krótko, by ocenić czy jest policjantem bo tak mu pasowało czy też jest to jego powołanie. Wolał przedwcześnie nie oceniać, bo to mogłoby się później stać niezdrowym nawykiem.
Czy lubił Huntera?
Sam nie był tego pewien. Znał go od kilku miesięcy, więc jego opinia nie mogłaby być w stu procentach wiarygodna. Miał co do Raya mieszane uczucia. Z jednej strony niby normalny policjant, który podchodzi do swojej pracy jak należy, ale z drugiej znów wyczuwał we wszystkich jego ruchach rezerwę, niepewność. Aspirat wydawał się mu być ostrożny, jakby miał coś do ukrycia i bał się, że może to wyjść na jaw. Niejednokrotnie, gdy Chris próbował nawiązać jakąś rozmowę i zadawał jakieś pytanie – być może dla Huntera były to niewygodne pytania – widział, jak szczęki starszego współpracownika się zaciskają, a zmarszczki między brwiami pogłębiają. Często był oschły i opryskliwy, dlatego po kilku tygodniach współpracy po prostu sobie darował, na skutek czego większość wspólnych służb spędzali w ciszy bądź ewentualnie na rozmowach dotyczących pracy.
Christopher nie zawracał sobie głowy Rayem, chociaż oczywiście zastanawiał się nad powodami zachowania swojego partnera. Szybko doszedł do wniosku, że to nie jest jego interes. Aspirat mógł taki być, bo coś ukrywał, miał problemy w domu, bądź to mogło być coś jeszcze innego, czym nie zamierzał zawracać sobie głowy.
Na koniec służby jak zawsze miał do załatwienia papierkową robotę i to była najmniej przyjemna część tej pracy, jednak równie ważna co i patrole czy jeżdżenie na wezwania. Skończył parę minut po dziesiątej i w drodze powrotnej wstąpił na stację, by zatankować samochód oraz kupić coś do picia. Po załatwieniu wszystkiego co musiał wrócił do swojego auta i już miał zamykać drzwi, kiedy usłyszał jakieś krzyki. I to bynajmniej nie brzmiało jakby ktoś zobaczył mysz albo szczura.
Policjant jest policjantem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Również po ukończeniu oficjalnych godzin pracy, a także na urlopie. Christopher chciał postępować jak prawdziwy funkcjonariusz prawda, dlatego nie mógł zatrzasnąć za sobą drzwi i tak po prostu odjechać udając, że nic nie słyszał. A później, być może dowiedziałby się o dokonanym przestępstwie i plułby sobie w brodę, że nic nie zrobił. Naturalnie to mogła być jedynie kłótnia jakiejś pary czy rodzeństwa. Jednak instynkt policjanta wziął nad nim górę.
Wysunął klucze ze stacyjki a drzwi zatrzasnął i ruszył w kierunku skąd dobiegały krzyki.

~*~
Nie pytajcie, jak czuł się w tamtej chwili. Jeszcze kilka minut wcześniej rozmawiał z doktor Paige o tym, że Catherine mogła nigdy się nie wybudzić. A mogła też to zrobić w każdej chwili i… Ogrom uczuć jakie go ogarnęły, gdy otworzyła oczy oraz ścisnęła jego rękę były po prostu nie do opisania. Słowo szczęśliwy było w tamtym przypadku czystym niedopowiedzeniem. To było nawet coś więcej niż jak dostanie drugiej szansy od losu. W tamtym momencie wszystko wokół niego przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyło się tylko to, że jego dziewczyna się obudziła.
W momencie dopadł pilota, wciskając przycisk wzywający pielęgniarkę. Nawet na chwilę nie spuścił wzroku z jej twarzy, obawiając się, że gdy zrobi to chociażby na sekundkę, ona znów zamknie oczy. Gładził wierzch jej dłoni, oddychając przez ściśnięte gardło. Natłok emocji w tak bardzo krótkim czasie go przytłaczał. Strach i niepewność, ból i wściekłość. Jedynie to odczuwał wcześniej. Te uczucia szybko ustąpiły miejsca radości, szczęściu, euforii i nadziei. Jakby znalazł się w pięknym śnie, z którego nie chciał się wybudzać.
Wiedział, że jego dziewczyna była silna i wygra ze śpiączką. Dla siebie, dla niego – dla nich. W końcu to właśnie Christopher znał ją najlepiej. Jednak musiał przyznać sam przed sobą, że po usłyszeniu od lekarza w jakim stanie się znajduje Cath i jak to wszystko wygląda z medycznego punktu widzenia nie spodziewał się, że przebudzenie nastąpi tak szybko.
Był gotowy czekać nawet lata, bo nie wyobrażał sobie, że mógłby tak po prostu odejść. A tym bardziej nie widział siebie z inną kobietą. Zdawał sobie sprawę co inni mogli sądzić na ten temat. To dopiero początki, później wszystko się zmieni. Tak, rozumiał to. Ale czy każdy człowiek musi odpowiadać danemu stereotypowi? Jak niby człowiek ma z nimi walczyć, skoro samoistnie im się poddaje? Christopher nie zamierzał działać według schematu ludzkiego postępowania, bo znał siebie i choć możecie uznawać go za największego idiotę świata czy naiwniaka, on był pewien, że pozostanie przy Catherine tyle ile będzie trzeba. Prędzej podaruje sobie w prezencie kulkę w skroń niż ją tu zostawi samą.
Na taki obrót spraw, jaki nastąpił, nie zamierzał narzekać.
To było dziwne do zrozumienia, ale łatwiej mu było przyswoić śpiączkę swojej dziewczyny niż jej wybudzenie. Tak już chyba jest, że człowiekowi szybciej i łatwiej idzie uwierzyć w porażkę niż w sukces. Gdy klęska okazuje się być pomyłką, nie dzieje się nic, prócz odczuwalnej ulgi. Natomiast w drugą stronę działa to zupełnie inaczej. Wtedy się boimy – przeżywamy głębokie rozczarowanie i żal, a w głowie rodzi nam się myśl: A było tak blisko! Chyba taka była jest kolej rzeczy, że łatwiej wierzyć w dziejące się wokół nas zło.
Ułożył drżącą dłoń na jej bladym policzku, który w dotyku był gładki i ciepły. Pogłaskał go delikatnie, widząc jak powieki dziewczyny powoli opadają, a uścisk jej palców słabnie. Nie zrobił sobie nic z tego, będąc przekonanym, że osoba po wybudzeniu ze śpiączki nie jest w stanie wstać z łóżka i przebiec całego maratonu. Takie osoby potrzebowały odpoczynku, również Catherine. Obudziła się i tylko to miało znaczenie. Cieszył się bardziej niż małe dziecko, które dostaje wymarzony prezent pod choinkę.
Nadal zdawała się być niczym laleczka z porcelany, na którą trzeba bardzo uważać, by nie zrobić jej krzywdy. Jeden niewłaściwy ruch, a może pęknąć. Oczywiście można ją skleić, ale pozostaną widoczne i wyczuwalne rysy.
Czy nie tak też było z uczuciami? Oczywiście, że tak. Każde zdarzenie zostawia po nas jakiś ślad i nie ma lekarstwa na ich magiczne zasklepienie. A czas wcale w tym nie pomaga. Christopher coś o tym wiedział, Catherine również. Tak samo siedząc przy jej łóżku z sercem wypełnionym nadzieją, czuł niepokój gdzieś w czeluściach swojej duszy. Właśnie on był tym sklejonym pęknięciem, tą rysą, której młody policjant starał się nie zauważać i nie wyczuwać. Zaszufladkował to uczucie, by móc w pełni cieszyć się tym co się wydarzyło.
Wróciła do niego. Co innego miało mieć jeszcze znaczenie? Bał się kilka minut wcześniej, a teraz był pełen czegoś, co nie równało się ze szczęściem. Płakał? Nie płakał? To nie było istotne. Jeśli tak, nie wstydził się tego. To byłoby prawie równoznaczne z tym, że wstydził się uczuć, jakimi darzył tę dziewczynę.
Chciał się odezwać. Chciał powiedzieć jak bardzo ją kochał i zapewnić, że w nią wierzył. Może nie miał zbyt dużo czasu, ale nic się nie zmieniło nawet na chwilę. Otwierał usta lecz żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Ogrom uczuć odbierał mu mowę. Mógł jedynie siedzieć, ściskając rękę ukochanej i wpatrywać się w jej duże, brązowe oczy.
Czekał, aż na niego spojrzy z coraz mocniej bijącym sercem. Albo chociaż się odezwie, mocniej ściśnie jego rękę. Jednakże nic takiego nie miało miejsca, ale żadne ziarenko niepokoju nie wdarło się do jego głowy. Tłumaczył to w ten sposób, że była w śpiączce. Nie wiedział przecież jak to jest, gdy się z niej wybudzi. Nie znał następstw wyjścia z tej choroby. Bo nie oszukujmy się – śpiączka była chorobą i to poważną. Dlatego nie widział powodów do niepokoju. Tak musiało na pewno być.
Nie słyszał, co mówiły pielęgniarki, które weszły do sali. Cieszył się chwilą. Pozwolił otoczyć się bańką szczęścia i tylko tym żył w tamtym momencie. Żadne bodźce z zewnątrz do niego nie docierały. Pewnie gdyby pielęgniarka uderzyła go wielkim młotem w potylicę, nie poczułby nawet najmniejszej cząsteczki bólu. Gdyby ktoś wszedł i mierzył do niego z broni – także by to do niego nie dotarło. Nigdy się tak nie czuł, ale bynajmniej mu to nie przeszkadzało.
Czy było coś złego w tym, że cieszył się wyzdrowieniem swojej dziewczyny?
Wyrwał się z letargu, ale nie przestał wpatrywać się w Catherine. W jej bladą cerę i delikatne cienie rzucane przed długie rzęsy. W jej suche, lekko rozchylone wargi. Dla niego zawsze była piękna, choć to mogło się wydawać. Mogłaby mieć dwa nosy i ‘uśmiech’ jak Joker w Mrocznym rycerzu, ale jemu pewnie by to nie przeszkadzało. Początkowo człowiek zwraca uwagę na wygląd, ale później przestaje on mieć jakiekolwiek znaczenie – w większości przypadków.
Obserwował kątem oka jak pielęgniarki oraz doktor Shannon Paige krzątają się obok Catherine. Lekarka świeciła jej małą latareczką w oczy, coś mówiła (czego nie słyszał, bo jego zmysł słuchu jeszcze był nieaktywny), sprawdziła stan kroplówki i czy dziewczyna przypadkiem nie gorączkuje. Nie zauważał, jak kobieta coraz mocniej ściąga brwi, a potem znowu coś mówi do pielęgniarki, tym razem kręcąc głową. Człowiek szczęśliwy niekiedy jest ślepcem. Tak samo jak on w tamtej chwili.
Dopiero w momencie, kiedy blondynka ruszyła w jego stronę z zaciśniętymi w cienką linię wargami, bardziej racjonalna cząstka jego organizmu zaczęła coraz bardziej pracować. Niemal słyszał jak w jego głowie przestawiają się trybiki, kiedy zdał sobie sprawę, że coś musiało być nie tak. Jego serce zwolniło w chwili, gdy pielęgniarka przesunęła palcami po oczach jego dziewczyny, zasłaniając je powiekami. Przełknął ślinę, a przez myśl mu przeszło, że tak robiło się z trupami. Jednak nie sfiksował, bo przecież aparatura wyraźnie dawała do zrozumienia, że Catherine nadal z nim jest. Linia nie ciągnęła się w nieskończoność, nie słyszał charakterystycznego ciągłego pisku, lecz spokojne i miarowe pikanie. A nawet gdyby aparatura się popsuła, to przecież widział jak klatka brunetki się unosi. Powoli, ale jednak!
- Przykro mi, panie Carraway – usłyszał głos doktor Shannon. Był stłumiony, jakby mówiła do niego przez szybę, a dodatkowo miał wrażenie, że dobiegał z daleka. Kilkanaście metrów od niego, a nie niezupełne dwa. – Catherine się nie obudziła.
Od kilku sekund zdawał sobie sprawę, że tak mogło właśnie być, ale myśleć tak a usłyszeć od lekarza to dwie różne sprawy. Te słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Chociaż… nie. Wiecie jak to jest, lecieć balonem czy czymkolwiek innym, co potrafiło wznieść się w powietrze? A w następnej chwili z łoskotem spaść na ziemię? On też nie wiedział jak to jest, ale w tamtej chwili tak właśnie się czuł. Kilka minut trwał w ekstazie, że wszystko jest dobrze. Chociaż dobrze to niewłaściwe słowo. Było wręcz – dla niego – wspaniale, bo przecież się obudziła. A potem szarpnięciem wyrwano go z sielankowej bajki i to było bardziej bolesne niż za pierwszym razem.
Usiadł na krześle przy łóżku, gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Jakby zostały całkiem pozbawione mięśni, którymi mógłby sterować.
- Więc dlaczego? – zapytał tylko, tępym wzrokiem wpatrując się w nieruchome ciało Catherine Ayars.


Okej, w porządku! Może rozdziału nie było długo, bo prawie dwa miesiące. Ja i komputer ostatnio współpracujemy ze sobą bardzo rzadko. Dzisiaj usiadłam, bo powiedziałam sobie, że Muszę go dokończyć. Jestem leniem, wiem. Tyle też, że nie zawsze mam czas by pisać. No, ale to nic. Jeśli ktoś naprawdę będzie chciał czytać, zostanie tutaj i będzie mi wybaczał moje osunięcia się w czasie. Chciałabym oczywiście podziękować osóbkom, które są i to czytają. Jeśli wam się podoba, to bardzo się cieszę. Pewnie gdyby ta historia nie znaczyłaby dla mnie tyle ile znaczy, nie robiłabym sobie przerwy kilkudniowej by napisać chociaż jeden akapit, ale przemyślany. Wiem, że jeden fragment wymyśliłam w momencie, kiedy trzymałam na rękach dziecka. I zapisałam go na telefonie, żeby nie zapomnieć.
Chyba w ostateczności jestem z niego zadowolona. Mógłby wyjść lepiej, ale osoba pisząca chyba rzadko jest zadowolona z efektów swojej pracy. Opinia jednak jak zawsze w waszych rękach!

Pozdrawiam,
Mrs.Cross!

5 komentarzy:

  1. Hej :) nic nie szkodzi, że przez tak długi czas nie było rozdziału. Jeżeli coś się lubi, to się poczeka, co nie? :) ja tam zawsze będę czekać. Nawet jakby rok rozdziału nie było xd (tylko tego nie rób!)
    Co do samego rozdziału, to bardzo mi się podobał. Szczególnie ta pierwsza część, bo druga była smutna.
    Nie wiem jak reszta, ale ja tam lubie tego partnera Chrisa. Opisywałaś tam, że jest tajemniczy i może coś tam ukrywać. Ale szczerze? Bardziej go lubię niż tą doktorkę xd wstrętna baba. Przekreśla ciągle nadzieje naszego Chrisa. Ja wiem, że mówi mu prawdę, no ale... Sama rozumiesz.
    Dalej jednak nie ogarniam, co jest Catherine. Nie chodzi mi tu o śpiączkę. Tylko o to drugie, co nie chcesz powiedzieć ;-;
    Otworzyła oczy, ale jednak się nie obudziła. Duch w nią wstąpił? Jakieś nerwy ma uszkodzone? Mózg źle pracuje? No ja już sama nie wiem, co to może być ;(
    Mimo wszystko, rozdział naprawdę śliczny. Ale ja czekam na więcej romantycznych fragmentów Chrisa i Cath ^^ zrobisz to dla mnie, prawda? :D
    Buźki i powodzenia w dalszym pisaniu :* a no i jeszcze dużo weny. Ty najlepiej to ją uwiąż na smyczy, żeby nie uciekła xd
    Pa ;**
    #Aleksandre
    PS. Pierwsza? xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały opis uczuć jakimi Chris darzy swoją ukochaną. Aż ciarki przechodzą czytając coś tak pięknego i głębokiego. Zawarłaś w tym rozdziale idealne porównania co doprowadziło do ideału całego rozdziału. Zazdroszczę i gratuluję.
    Smutno mi z powodu Chrisa, naprawdę. Podziwiam go, że nie traci nadziei. Mam złe przeczucia co do stanu Cath, ale wszystko pewnie się okaże.
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej! Mam do Ciebie prośbę na priv, więc sprawdź gg jeśli możesz.

    Buziak, Leah.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa dlaczego Ray jest taki tajemniczy. Może coś ważnego ukrywa i nie chce o tym mówić. Albo w ogóle nie lubi mówić o sobie.
    Szkoda mi Chrisa. Tak się cieszył że Catherine się obudziła, a okazało się że to było chwilowe. Teraz będzie dalej musiał czekać na całkowite wybudzenie. I na pewno poczeka.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! :3
    Dzisiaj wzięło mnie na czytanie, więc korzystam ile wlezie, rozdaję komcie i ogólnie jest cudownie. Mam tylko nadzieję, że ten stan utrzyma się na dłużej, bo zdążyłam stęsknić się za OP, ale czas pokaże jak to będzie. Jak na razie zdołałam z wielką przyjemnością nadrobić rozdział, chociaż pamiętam, że przynajmniej fragmenty już mi podsyłałaś, całe tygodnie temu… I zarówno wtedy, jak i teraz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że wyszły bardzo dobrze.
    Z każdym rozdziałem utwierdzam się w przekonaniu, że przeplatanie przeszłości z teraźniejszością jest ciekawym zabiegiem. Przeszłość zawsze dużo mówi o postaciach, poza tym czyni je prawdziwszymi. Tak na pewno jest z Chrisem, jego podejściem do pracy i swego rodzaju powołaniem, bo widać, że to właściwy człowiek w odpowiednim miejscu. Tak przynajmniej dajesz nam do zrozumienia, a ja kolejny raz ciesze się z tego, że opisujesz coś, co jest dla Ciebie znajome. Serio – zawsze, kiedy wprowadzasz motyw policji, chociaż Ty upierasz się, że to tylko doświadczenie z kryminałów. Niech Ci będzie =P
    Zastanawia mnie partner Chrisa, a zwłaszcza to, jak go opisujesz. To może być przypadek albo masz w związku z facetem plany. Czas pokaże, ale i tak jestem zaintrygowana ;>
    I teraz w końcu najważniejszy kawałek.
    Już kiedy o tym rozmawiałyśmy, było mi cholernie szkoda Chrisa. Chociaż pewnie postąpiłabym podobnie, bo przecież zawsze jestem taka okrutna dla własnych postaci xD Nie wierzę, że ktokolwiek naprawdę był przekonany, że ona już na tym etapie się wybudziła – szósty rozdział to byłoby zdecydowanie zbyt szybko. Jeśli zaś chodzi o Chrisa… Twój opis jego emocji mówi sam za siebie. Te wszystkie wzmianki o tym, dlaczego łatwiej uwierzyć w zły scenariusz niż zrobić sobie nadzieję również. Nie wyobrażam sobie rozczarowania, które przeżył, kiedy zrozumiał, że się pomylił. Nie dziwię się, chociaż to i tak lepsze niż gdyby umarła, ale… Hm, daje nadzieję. A nadzieja bywa bardzo wredna, o czym właśnie się przekonał.
    No cóż, idę do następnego, chociaż nie wiem czy teraz zdążę, bo ktoś ciągle czegoś ode mnie chce :D

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy