Wysadził
ją przecznicę od stacji benzynowej, czyli tam gdzie sobie życzyła. Nie wnikał w
żadne szczegóły. Nie pytał dokąd się naprawdę wybiera, z kim zamierza się
spotkać. Tak, był policjantem i dodatkowo jej sąsiadem tylko co z tego? Czy to
dawało mu jakieś prawa by bezpodstawnie wypytywać dziewczynę o jej prywatne
sprawy? Poza tym co go to obchodziło? Raczej nie wyglądała na kogoś, kto szedł
wdać się w złe towarzystwo albo skoczyć z mostu – ewentualnie w jej przypadku
mógłby to być wysoki budynek, bo Christopher nie przypominał sobie by znajdował
się jakiś most w promieniu co najmniej dziesięciu kilometrów.
Nie,
wcale o niej nie rozmyślał przez godziny swojej służby. Jeśli chciało się
pracować w takim zawodzie, należało przede wszystkim umieć oddzielić pracę od
swojego życia prywatnego. Problemy osobiste nie mogły być z tobą podczas
wypełniania obowiązków policjanta. To oczywiste, że jeśli coś zaprząta ci głowę
i będziesz musiał wyjechać na akcje, nie będziesz w pełni skoncentrowany,
będziesz się rozpraszał, a dodatkowo mogą pojawić się chwile wahania. A
powszechnie wiadomo, że nawet sekunda niepewności może znaczyć dużo. Nie zawsze
było to łatwo wykonać, ale jak się mówi – wystarczy chcieć.
Naturalnie
kilka razy w jego głowie pojawiła się przelotna myśl na temat dziewczyny, ale
to nie było nic szczególnego. Chyba każdy lubił pomyśleć o czymś mało poważnym,
by choć na moment oderwać się od swojego życia i swoich problemów. Przeważnie
dlatego też ludzie wtrącali się w życie innych. Bo tak było łatwiej. Zajmować
się czyjąś sprawą, a nie swoją. Mniejsze zmartwienie i konsekwencje nie zawsze
nas dosięgną. Tak samo jak łatwo jest doradzać innym, tak samemu nie zawsze
potrafimy sobie radzić z własnymi problemami.
Dzień
w pracy przebiegł Christopherowi raczej spokojnie. Po uzupełnieniu wszystkich
potrzebnych dokumentów, wraz ze swoim partnerem, Rayem Hunterem pojechali
patrolować ulice Seattle, na których było wyjątkowo bezkonfliktowo. Nie złapali
nawet nastolatka na piciu alkoholu w parku czy awanturującego się bezdomnego.
Otrzymali jedynie dwa wezwania na interwencję. Pierwsze było do wypadku, albo
raczej kolizji, gdzie dwoje kierowców nie mogło się porozumieć. A dokładniej –
dwie kobiety. Jedna z drugą upierały się, że to nie jest ich wina. Ostatecznie
po zbadaniu okoliczności, Christopher i Ray obu paniom wręczyli mandaty, po
czym obie zadały to samo pytanie: Ale za
co? Znalazłszy się w radiowozie, partner Carrawaya doszedł do wniosku, że
tylko z kobietami są takie problemy.
Drugie
zgłoszenie otrzymali od młodej dziewczyny, dodatkowo studentki, do której wdarł
się były chłopak i robił jej awantury. Dojechali na miejsce i jak się okazało,
chłopak był w sztok pijany i już z klatki schodowej dało się słyszeć jak wyzywa
swoją byłą dziewczynę od kurw i dziwek, stojąc pod jej drzwiami. Zaczął się
stawiać, gdy Hunter prosił go o podanie dowodu tożsamości, więc mieli lepszy
powód by zakuć go w kajdanki i zabrać na dołek.
Jak
dla Christophera, to był nudny dzień, ale pomimo tego podczas godzin służby
podchodził do swojej pracy całkiem poważnie.
Ray
Hunter od ośmiu bądź dziewięciu lat służył w policji i gdy Christopher zaczynał
pracę jako funkcjonariusz, posiadał stopień aspiranta sztabowego. Ray był
czterdziestoletnim mężem Megan, a także ojcem dwójki pięcioletnich bliźniaków –
Brada i Jasona. Carraway znał swojego partnera zbyt krótko, by ocenić czy jest
policjantem bo tak mu pasowało czy też jest to jego powołanie. Wolał
przedwcześnie nie oceniać, bo to mogłoby się później stać niezdrowym nawykiem.
Czy
lubił Huntera?
Sam
nie był tego pewien. Znał go od kilku miesięcy, więc jego opinia nie mogłaby
być w stu procentach wiarygodna. Miał co do Raya mieszane uczucia. Z jednej
strony niby normalny policjant, który podchodzi do swojej pracy jak należy, ale
z drugiej znów wyczuwał we wszystkich jego ruchach rezerwę, niepewność. Aspirat
wydawał się mu być ostrożny, jakby miał coś do ukrycia i bał się, że może to
wyjść na jaw. Niejednokrotnie, gdy Chris próbował nawiązać jakąś rozmowę i
zadawał jakieś pytanie – być może dla Huntera były to niewygodne pytania –
widział, jak szczęki starszego współpracownika się zaciskają, a zmarszczki
między brwiami pogłębiają. Często był oschły i opryskliwy, dlatego po kilku
tygodniach współpracy po prostu sobie darował, na skutek czego większość
wspólnych służb spędzali w ciszy bądź ewentualnie na rozmowach dotyczących
pracy.
Christopher
nie zawracał sobie głowy Rayem, chociaż oczywiście zastanawiał się nad powodami
zachowania swojego partnera. Szybko doszedł do wniosku, że to nie jest jego
interes. Aspirat mógł taki być, bo coś ukrywał, miał problemy w domu, bądź to
mogło być coś jeszcze innego, czym nie zamierzał zawracać sobie głowy.
Na
koniec służby jak zawsze miał do załatwienia papierkową robotę i to była
najmniej przyjemna część tej pracy, jednak równie ważna co i patrole czy
jeżdżenie na wezwania. Skończył parę minut po dziesiątej i w drodze powrotnej
wstąpił na stację, by zatankować samochód oraz kupić coś do picia. Po
załatwieniu wszystkiego co musiał wrócił do swojego auta i już miał zamykać
drzwi, kiedy usłyszał jakieś krzyki. I to bynajmniej nie brzmiało jakby ktoś
zobaczył mysz albo szczura.
Policjant
jest policjantem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Również po ukończeniu
oficjalnych godzin pracy, a także na urlopie. Christopher chciał postępować jak
prawdziwy funkcjonariusz prawda, dlatego nie mógł zatrzasnąć za sobą drzwi i
tak po prostu odjechać udając, że nic nie słyszał. A później, być może
dowiedziałby się o dokonanym przestępstwie i plułby sobie w brodę, że nic nie
zrobił. Naturalnie to mogła być jedynie kłótnia jakiejś pary czy rodzeństwa.
Jednak instynkt policjanta wziął nad nim górę.
Wysunął
klucze ze stacyjki a drzwi zatrzasnął i ruszył w kierunku skąd dobiegały
krzyki.
~*~
Nie
pytajcie, jak czuł się w tamtej chwili. Jeszcze kilka minut wcześniej rozmawiał
z doktor Paige o tym, że Catherine mogła nigdy się nie wybudzić. A mogła też to
zrobić w każdej chwili i… Ogrom uczuć jakie go ogarnęły, gdy otworzyła oczy
oraz ścisnęła jego rękę były po prostu nie do opisania. Słowo szczęśliwy było w tamtym przypadku
czystym niedopowiedzeniem. To było nawet coś więcej niż jak dostanie drugiej
szansy od losu. W tamtym momencie wszystko wokół niego przestało mieć
jakiekolwiek znaczenie. Liczyło się tylko to, że jego dziewczyna się obudziła.
W
momencie dopadł pilota, wciskając przycisk wzywający pielęgniarkę. Nawet na
chwilę nie spuścił wzroku z jej twarzy, obawiając się, że gdy zrobi to
chociażby na sekundkę, ona znów zamknie oczy. Gładził wierzch jej dłoni,
oddychając przez ściśnięte gardło. Natłok emocji w tak bardzo krótkim czasie go
przytłaczał. Strach i niepewność, ból i wściekłość. Jedynie to odczuwał wcześniej.
Te uczucia szybko ustąpiły miejsca radości, szczęściu, euforii i nadziei. Jakby
znalazł się w pięknym śnie, z którego nie chciał się wybudzać.
Wiedział,
że jego dziewczyna była silna i wygra ze śpiączką. Dla siebie, dla niego – dla
nich. W końcu to właśnie Christopher znał ją najlepiej. Jednak musiał przyznać
sam przed sobą, że po usłyszeniu od lekarza w jakim stanie się znajduje Cath i
jak to wszystko wygląda z medycznego punktu widzenia nie spodziewał się, że
przebudzenie nastąpi tak szybko.
Był
gotowy czekać nawet lata, bo nie wyobrażał sobie, że mógłby tak po prostu
odejść. A tym bardziej nie widział siebie z inną kobietą. Zdawał sobie sprawę
co inni mogli sądzić na ten temat. To
dopiero początki, później wszystko się zmieni. Tak, rozumiał to. Ale czy
każdy człowiek musi odpowiadać danemu stereotypowi? Jak niby człowiek ma z nimi
walczyć, skoro samoistnie im się poddaje? Christopher nie zamierzał działać
według schematu ludzkiego postępowania, bo znał siebie i choć możecie uznawać
go za największego idiotę świata czy naiwniaka, on był pewien, że pozostanie
przy Catherine tyle ile będzie trzeba. Prędzej podaruje sobie w prezencie kulkę
w skroń niż ją tu zostawi samą.
Na
taki obrót spraw, jaki nastąpił, nie zamierzał narzekać.
To
było dziwne do zrozumienia, ale łatwiej mu było przyswoić śpiączkę swojej
dziewczyny niż jej wybudzenie. Tak już chyba jest, że człowiekowi szybciej i
łatwiej idzie uwierzyć w porażkę niż w sukces. Gdy klęska okazuje się być
pomyłką, nie dzieje się nic, prócz odczuwalnej ulgi. Natomiast w drugą stronę
działa to zupełnie inaczej. Wtedy się boimy – przeżywamy głębokie rozczarowanie
i żal, a w głowie rodzi nam się myśl: A
było tak blisko! Chyba taka była jest kolej rzeczy, że łatwiej wierzyć w
dziejące się wokół nas zło.
Ułożył
drżącą dłoń na jej bladym policzku, który w dotyku był gładki i ciepły.
Pogłaskał go delikatnie, widząc jak powieki dziewczyny powoli opadają, a uścisk
jej palców słabnie. Nie zrobił sobie nic z tego, będąc przekonanym, że osoba po
wybudzeniu ze śpiączki nie jest w stanie wstać z łóżka i przebiec całego
maratonu. Takie osoby potrzebowały odpoczynku, również Catherine. Obudziła się
i tylko to miało znaczenie. Cieszył się bardziej niż małe dziecko, które
dostaje wymarzony prezent pod choinkę.
Nadal
zdawała się być niczym laleczka z porcelany, na którą trzeba bardzo uważać, by
nie zrobić jej krzywdy. Jeden niewłaściwy ruch, a może pęknąć. Oczywiście można
ją skleić, ale pozostaną widoczne i wyczuwalne rysy.
Czy
nie tak też było z uczuciami? Oczywiście, że tak. Każde zdarzenie zostawia po
nas jakiś ślad i nie ma lekarstwa na ich magiczne zasklepienie. A czas wcale w
tym nie pomaga. Christopher coś o tym wiedział, Catherine również. Tak samo
siedząc przy jej łóżku z sercem wypełnionym nadzieją, czuł niepokój gdzieś w
czeluściach swojej duszy. Właśnie on był tym sklejonym pęknięciem, tą rysą,
której młody policjant starał się nie zauważać i nie wyczuwać. Zaszufladkował
to uczucie, by móc w pełni cieszyć się tym co się wydarzyło.
Wróciła
do niego. Co innego miało mieć jeszcze znaczenie? Bał się kilka minut
wcześniej, a teraz był pełen czegoś, co nie równało się ze szczęściem. Płakał?
Nie płakał? To nie było istotne. Jeśli tak, nie wstydził się tego. To byłoby
prawie równoznaczne z tym, że wstydził się uczuć, jakimi darzył tę dziewczynę.
Chciał
się odezwać. Chciał powiedzieć jak bardzo ją kochał i zapewnić, że w nią
wierzył. Może nie miał zbyt dużo czasu, ale nic się nie zmieniło nawet na
chwilę. Otwierał usta lecz żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Ogrom uczuć
odbierał mu mowę. Mógł jedynie siedzieć, ściskając rękę ukochanej i wpatrywać
się w jej duże, brązowe oczy.
Czekał,
aż na niego spojrzy z coraz mocniej bijącym sercem. Albo chociaż się odezwie,
mocniej ściśnie jego rękę. Jednakże nic takiego nie miało miejsca, ale żadne
ziarenko niepokoju nie wdarło się do jego głowy. Tłumaczył to w ten sposób, że
była w śpiączce. Nie wiedział przecież jak to jest, gdy się z niej wybudzi. Nie
znał następstw wyjścia z tej choroby. Bo nie oszukujmy się – śpiączka była
chorobą i to poważną. Dlatego nie widział powodów do niepokoju. Tak musiało na
pewno być.
Nie
słyszał, co mówiły pielęgniarki, które weszły do sali. Cieszył się chwilą.
Pozwolił otoczyć się bańką szczęścia i tylko tym żył w tamtym momencie. Żadne
bodźce z zewnątrz do niego nie
docierały. Pewnie gdyby pielęgniarka uderzyła go wielkim młotem w potylicę, nie
poczułby nawet najmniejszej cząsteczki bólu. Gdyby ktoś wszedł i mierzył do
niego z broni – także by to do niego nie dotarło. Nigdy się tak nie czuł, ale
bynajmniej mu to nie przeszkadzało.
Czy
było coś złego w tym, że cieszył się wyzdrowieniem swojej dziewczyny?
Wyrwał
się z letargu, ale nie przestał wpatrywać się w Catherine. W jej bladą cerę i
delikatne cienie rzucane przed długie rzęsy. W jej suche, lekko rozchylone
wargi. Dla niego zawsze była piękna, choć to mogło się wydawać. Mogłaby mieć dwa
nosy i ‘uśmiech’ jak Joker w Mrocznym
rycerzu, ale jemu pewnie by to nie przeszkadzało. Początkowo człowiek
zwraca uwagę na wygląd, ale później przestaje on mieć jakiekolwiek znaczenie –
w większości przypadków.
Obserwował
kątem oka jak pielęgniarki oraz doktor Shannon Paige krzątają się obok
Catherine. Lekarka świeciła jej małą latareczką w oczy, coś mówiła (czego nie
słyszał, bo jego zmysł słuchu jeszcze był nieaktywny), sprawdziła stan
kroplówki i czy dziewczyna przypadkiem nie gorączkuje. Nie zauważał, jak
kobieta coraz mocniej ściąga brwi, a potem znowu coś mówi do pielęgniarki, tym
razem kręcąc głową. Człowiek szczęśliwy niekiedy jest ślepcem. Tak samo jak on
w tamtej chwili.
Dopiero
w momencie, kiedy blondynka ruszyła w jego stronę z zaciśniętymi w cienką linię
wargami, bardziej racjonalna cząstka jego organizmu zaczęła coraz bardziej
pracować. Niemal słyszał jak w jego głowie przestawiają się trybiki, kiedy zdał
sobie sprawę, że coś musiało być nie tak. Jego serce zwolniło w chwili, gdy
pielęgniarka przesunęła palcami po oczach jego dziewczyny, zasłaniając je
powiekami. Przełknął ślinę, a przez myśl mu przeszło, że tak robiło się z
trupami. Jednak nie sfiksował, bo przecież aparatura wyraźnie dawała do
zrozumienia, że Catherine nadal z nim jest. Linia nie ciągnęła się w
nieskończoność, nie słyszał charakterystycznego ciągłego pisku, lecz spokojne i
miarowe pikanie. A nawet gdyby aparatura się popsuła, to przecież widział jak
klatka brunetki się unosi. Powoli, ale jednak!
-
Przykro mi, panie Carraway – usłyszał głos doktor Shannon. Był stłumiony, jakby
mówiła do niego przez szybę, a dodatkowo miał wrażenie, że dobiegał z daleka.
Kilkanaście metrów od niego, a nie niezupełne dwa. – Catherine się nie
obudziła.
Od
kilku sekund zdawał sobie sprawę, że tak mogło właśnie być, ale myśleć tak a
usłyszeć od lekarza to dwie różne sprawy. Te słowa podziałały na niego jak
kubeł zimnej wody. Chociaż… nie. Wiecie jak to jest, lecieć balonem czy
czymkolwiek innym, co potrafiło wznieść się w powietrze? A w następnej chwili z
łoskotem spaść na ziemię? On też nie wiedział jak to jest, ale w tamtej chwili
tak właśnie się czuł. Kilka minut trwał w ekstazie, że wszystko jest dobrze.
Chociaż dobrze to niewłaściwe słowo.
Było wręcz – dla niego – wspaniale, bo przecież się obudziła. A potem szarpnięciem
wyrwano go z sielankowej bajki i to było bardziej bolesne niż za pierwszym
razem.
Usiadł
na krześle przy łóżku, gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Jakby zostały
całkiem pozbawione mięśni, którymi mógłby sterować.
-
Więc dlaczego? – zapytał tylko, tępym wzrokiem wpatrując się w nieruchome ciało
Catherine Ayars.
Okej, w porządku! Może rozdziału nie było długo, bo prawie dwa miesiące. Ja i komputer ostatnio współpracujemy ze sobą bardzo rzadko. Dzisiaj usiadłam, bo powiedziałam sobie, że Muszę go dokończyć. Jestem leniem, wiem. Tyle też, że nie zawsze mam czas by pisać. No, ale to nic. Jeśli ktoś naprawdę będzie chciał czytać, zostanie tutaj i będzie mi wybaczał moje osunięcia się w czasie. Chciałabym oczywiście podziękować osóbkom, które są i to czytają. Jeśli wam się podoba, to bardzo się cieszę. Pewnie gdyby ta historia nie znaczyłaby dla mnie tyle ile znaczy, nie robiłabym sobie przerwy kilkudniowej by napisać chociaż jeden akapit, ale przemyślany. Wiem, że jeden fragment wymyśliłam w momencie, kiedy trzymałam na rękach dziecka. I zapisałam go na telefonie, żeby nie zapomnieć.
Chyba w ostateczności jestem z niego zadowolona. Mógłby wyjść lepiej, ale osoba pisząca chyba rzadko jest zadowolona z efektów swojej pracy. Opinia jednak jak zawsze w waszych rękach!
Pozdrawiam,
Mrs.Cross!
Hej :) nic nie szkodzi, że przez tak długi czas nie było rozdziału. Jeżeli coś się lubi, to się poczeka, co nie? :) ja tam zawsze będę czekać. Nawet jakby rok rozdziału nie było xd (tylko tego nie rób!)
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, to bardzo mi się podobał. Szczególnie ta pierwsza część, bo druga była smutna.
Nie wiem jak reszta, ale ja tam lubie tego partnera Chrisa. Opisywałaś tam, że jest tajemniczy i może coś tam ukrywać. Ale szczerze? Bardziej go lubię niż tą doktorkę xd wstrętna baba. Przekreśla ciągle nadzieje naszego Chrisa. Ja wiem, że mówi mu prawdę, no ale... Sama rozumiesz.
Dalej jednak nie ogarniam, co jest Catherine. Nie chodzi mi tu o śpiączkę. Tylko o to drugie, co nie chcesz powiedzieć ;-;
Otworzyła oczy, ale jednak się nie obudziła. Duch w nią wstąpił? Jakieś nerwy ma uszkodzone? Mózg źle pracuje? No ja już sama nie wiem, co to może być ;(
Mimo wszystko, rozdział naprawdę śliczny. Ale ja czekam na więcej romantycznych fragmentów Chrisa i Cath ^^ zrobisz to dla mnie, prawda? :D
Buźki i powodzenia w dalszym pisaniu :* a no i jeszcze dużo weny. Ty najlepiej to ją uwiąż na smyczy, żeby nie uciekła xd
Pa ;**
#Aleksandre
PS. Pierwsza? xd
Wspaniały opis uczuć jakimi Chris darzy swoją ukochaną. Aż ciarki przechodzą czytając coś tak pięknego i głębokiego. Zawarłaś w tym rozdziale idealne porównania co doprowadziło do ideału całego rozdziału. Zazdroszczę i gratuluję.
OdpowiedzUsuńSmutno mi z powodu Chrisa, naprawdę. Podziwiam go, że nie traci nadziei. Mam złe przeczucia co do stanu Cath, ale wszystko pewnie się okaże.
Do następnego
Hej hej! Mam do Ciebie prośbę na priv, więc sprawdź gg jeśli możesz.
OdpowiedzUsuńBuziak, Leah.
Jestem ciekawa dlaczego Ray jest taki tajemniczy. Może coś ważnego ukrywa i nie chce o tym mówić. Albo w ogóle nie lubi mówić o sobie.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Chrisa. Tak się cieszył że Catherine się obudziła, a okazało się że to było chwilowe. Teraz będzie dalej musiał czekać na całkowite wybudzenie. I na pewno poczeka.
Czekam na kolejny rozdział.
Hej! :3
OdpowiedzUsuńDzisiaj wzięło mnie na czytanie, więc korzystam ile wlezie, rozdaję komcie i ogólnie jest cudownie. Mam tylko nadzieję, że ten stan utrzyma się na dłużej, bo zdążyłam stęsknić się za OP, ale czas pokaże jak to będzie. Jak na razie zdołałam z wielką przyjemnością nadrobić rozdział, chociaż pamiętam, że przynajmniej fragmenty już mi podsyłałaś, całe tygodnie temu… I zarówno wtedy, jak i teraz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że wyszły bardzo dobrze.
Z każdym rozdziałem utwierdzam się w przekonaniu, że przeplatanie przeszłości z teraźniejszością jest ciekawym zabiegiem. Przeszłość zawsze dużo mówi o postaciach, poza tym czyni je prawdziwszymi. Tak na pewno jest z Chrisem, jego podejściem do pracy i swego rodzaju powołaniem, bo widać, że to właściwy człowiek w odpowiednim miejscu. Tak przynajmniej dajesz nam do zrozumienia, a ja kolejny raz ciesze się z tego, że opisujesz coś, co jest dla Ciebie znajome. Serio – zawsze, kiedy wprowadzasz motyw policji, chociaż Ty upierasz się, że to tylko doświadczenie z kryminałów. Niech Ci będzie =P
Zastanawia mnie partner Chrisa, a zwłaszcza to, jak go opisujesz. To może być przypadek albo masz w związku z facetem plany. Czas pokaże, ale i tak jestem zaintrygowana ;>
I teraz w końcu najważniejszy kawałek.
Już kiedy o tym rozmawiałyśmy, było mi cholernie szkoda Chrisa. Chociaż pewnie postąpiłabym podobnie, bo przecież zawsze jestem taka okrutna dla własnych postaci xD Nie wierzę, że ktokolwiek naprawdę był przekonany, że ona już na tym etapie się wybudziła – szósty rozdział to byłoby zdecydowanie zbyt szybko. Jeśli zaś chodzi o Chrisa… Twój opis jego emocji mówi sam za siebie. Te wszystkie wzmianki o tym, dlaczego łatwiej uwierzyć w zły scenariusz niż zrobić sobie nadzieję również. Nie wyobrażam sobie rozczarowania, które przeżył, kiedy zrozumiał, że się pomylił. Nie dziwię się, chociaż to i tak lepsze niż gdyby umarła, ale… Hm, daje nadzieję. A nadzieja bywa bardzo wredna, o czym właśnie się przekonał.
No cóż, idę do następnego, chociaż nie wiem czy teraz zdążę, bo ktoś ciągle czegoś ode mnie chce :D
Nessa.